czwartek, 26 lipca 2012

1. Give me a bit of hope.


29 listopada 2012

God knows what is hiding in this world of little consequence. Behind the tears, inside the lies.

Obrzydzenie...

Czułem to sam do siebie, kiedy tej nocy kolejny raz obudziłem się z krzykiem. Znów ten sam sen spowodował, że zakończyłem moją podróż po krainie Morfeusza.

Byłem tam sam. Było ciemno. Stałem gdzieś w samych bokserkach. Wiało, było mi zimno. Zobaczyłem małe światełko. Ruszyłem w jego kierunku. Z każdym krokiem było zimniej. Miałem dreszcze. Promień raził mnie coraz bardziej. Wszedłem w niego. Znalazłem się w naszym domu. Chłopcy siedzieli w salonie. Poszedłem do nich, ale zaraz tego pożałowałem. Spojrzeli na mnie z obrzydzeniem i odrazą. Krzyczeli żebym się do nich nie zbliżał, że nie chcą mieszkać pod jednym dachem ze zboczeńcem. Że mam zostawić ich w spokoju, że nie chcą mnie w zespole, a ich głosy odbijały się echem w przestrzeni...

I wtedy się obudziłem. Krzyczałem. Nie mogłem znieść więcej. Kiedy się obudziłem zlany potem i łzami, do mojego pokoju wpadł On. Podszedł do mnie pytając co się stało. Ale ja nie byłem wstanie odpowiedzieć. Tak cholernie się bałem, że On wie. Byłem tak cholernie przerażony. Nic nie widziałem, z moich oczu niekontrolowanie wylewały się łzy. Potem czas się zatrzymał. Poczułem jego ramiona oplatające mnie w szczelnym uścisku pełnym troski. Szeptał mi do  ucha, że to był tylko zły sen, że wszystko jest już dobrze. Że nie jestem sam, że jest przy mnie i nic się nie stanie. Głaskał mnie uspokajająco po głowie. A moje serce oszalało. Myślałem, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Modliłem się, żeby On tego nie zauważył. Blondyn oderwał się ode mnie i popatrzył mi w oczy. Pomyślałem o najgorszym: To Twój koniec Liam, sen stanie się rzeczywistością. Zamknąłem oczy, błagając żeby to już się skończyło. Spod moich powiek leciały kolejne porcje słonych kropli. 'Spokojnie Li. Jestem tu. Nie musisz się już bać'. To usłyszałem zamiast obelg. W jego głosie słyszałem zmartwienie i troskę. Wtuliłem się w jego bijące ciepłem ciało. Chciałem tego. Potrzebowałem tego. 'Nie zostawię Cię Liam'. Powiedział w moje włosy i ucałował czubek mojej głowy. Nie mogłem przestać płakać. Tak cholernie się bałem. Bałem się, że mój koszmar się ziści. Niall kołysał mną delikatnie jakby chciał mnie uśpić. Ale to nic nie dawało, mimo to że w jego objęciach czułem się bezpieczny i wbrew pozorom kochany, nie potrafiłem teraz zasnąć. Po każdym takim wytworze mojej podświadomości mój sen kończył się na dobre. Nie wiem dlaczego mój mózg urzeczywistniał w pewien sposób mój największy lęk. Odrzucenie. Blondyn za wszelką cenę starał się mnie uspokoić, ale ja nie mogłem. Kiedy w mojej głowie pojawiał się obraz tego jak On dowiaduje się o wszystkim, a ja staję się dla niego w jednej chwili nikim. Jeśli to się stanie, ja tego nie przeżyję. Irlandczyk zaczął śpiewać mi do ucha Moments. Zacząłem płakać jeszcze bardziej, a mój strach przeszedł na kolejny poziom.

Ja nie mogę Go stracić. Za nic w świecie nie mogę go stracić.

Zacisnąłem pięść na koszulce Nialla. Moje ciało ogarnęły drgawki. Zacząłem dławić się własnymi łzami.
- Liam, co się dzieje? Źle się czujesz? - zapytał z troską, a ja pokręciłem przecząco głową. Wszystko było dobrze, póki był obok i dawał mi cień nadziei.
- Jak mogę Ci pomóc Li?! Boję się o Ciebie! - przygarnął mnie mocniej do siebie
- Nie zostawiaj mnie, proszę. Ja... Ja... przepraszam - szlochałem w jego tors ściskając jego koszulkę w pięści tak mocno, aż zbielały mi knykcie
- Nie zostawię Cię, obiecuję. Nigdy. Jesteś moim przyjacielem. Spokojnie, ale za co Ty mnie przepraszasz? - głaskał mnie po plecach. Na słowo przyjaciel, wybuchnąłem jeszcze większym płaczem...
- Że... się... się... tak zachowuję. Prze.. przepraszam... Ni..Niall - byłem w takim stanie że przez gardło nie przechodziło mi żadne sensowne zdanie.
- Nie musisz mnie przepraszać. Każdemu może przyśnić się coś złego. Liam powiedz co Ci się śniło, będzie Ci lepiej - prosił Blondyn. Martwił się o mnie, a ja znów mogłem milczeć, albo Go okłamać. *Nie, Niall jeśli Ci powiem wcale nie będzie lepiej* - pomyślałem.

Tak bardzo chcę Ci powiedzieć całą prawdę Niall... Tak bardzo chcę...

All that I want in under my nose. I sholud open my eyes but they stay close.

- Ni... nie... mo...o...ge. Nie...chc..e - jąkałem się
- Nie ufasz mi Li? - spojrzał na mnie oczyma pełnymi zdziwienia. W życiu nie chciałem żeby tak pomyślał. On był ostatnią osobą, której mógłbym nie ufać.
- Ufam Ci! - oderwałem się od niego i popatrzyłem w jego głębokie tęczówki w kolorze oceanu. Miałem nadzieję, że nie zauważy tego jak na niego patrzę - Po prostu nie chcę tego pamiętać - spuściłem wzrok.

I'm afraid of what you'll see right now.

- Nie będę naciskał - przycisnął mnie mocniej do siebie - Nie bój się już i nie płacz - pogłaskał mnie po policzku
- Dziękuję - mruknąłem wtulając się w niego. *Gdybyś wiedział ile dla mnie znaczy, że tu jesteś* - pomyślałem

Ahh... Niall gdybyś tylko wiedział. Gdybyś znał prawdę. Nie było by Cię wtedy ze mną. Przepraszam Przyjacielu.. Przepraszam że Cię zawiodłem. I dziękuję za to, że dajesz mi odrobinę nadziei.

One minute I held the key. Next the walls were closed one me. And I discovered that my castles stand upon pillars of salt and pillars of sand.

Nie zasnąłem już. Blondyn siedział ze mną jeszcze trochę, ale był zmęczony i kazałem mu iść spać. Opierał się chwilę, ale zapewniłem go że już jest dobrze i może spokojnie iść spać. 

What I want, what I need has been right hear. I'm holding back those tears, tears.

Kiedy tylko opuścił mój pokój sięgnąłem do szuflady i wyjąłem paczkę Malboro. Przeszukałem kieszenie wczorajszych spodni w poszukiwaniu zapalniczki. Kiedy znalazłem srebrny prostokąt, szybko podpaliłem bibułkę z tytoniem i zaciągnąłem się nikotynowym dymem. Uzależniłem się. Ale na razie udało mi się to ukryć przed resztą.

Nie chcę, żeby widzieli, że coś jest nie tak.

Uspokajało mnie to. Chwila kiedy nie myślałem o problemach, sekretach czy kłamstwach. Koncentrowałem się tylko na tym jak nikotyna rozprzestrzenia się po moich drogach oddechowych, a potem ulatnia z dymem wypuszczanym na zmianę nosem i ustami. Dużo wypaliłem dzisiejszego ranka. Na pusty żołądek, co niekoniecznie dobrze wpłynęło na moje i tak już złe samopoczucie. Większość dnia spędziłem siedząc samotnie w pokoju i wypalając kolejne dwie paczki papierosów. Myślałem. Tak cholernie dużo o tym co sam zrobiłem ze swoim życiem. Dlaczego sam tak bardzo sobie komplikowałem?

Bo jesteś skończonym idiotą.

Wiem, że jestem...

Przecież każdy zasługuje na szczęście, czyż nie? Każdy ma prawo do osoby, która da mu tę odrobinę światła w ciemnym tunelu, potocznie zwanym życiem. Każdy ma prawo kochać i być kochanym, tak? To jest przecież istota ludzkiego istnienia, miłość. Świadomość, że jest na świecie osoba, która jest w stanie oddać za nas życie. Czemu to takie nieosiągalne? Nieosiągalne dla mnie? Muszę być inny niż reszta? Muszę? Zrobiłem coś złego? Coś nie tak jak trzeba? Skrzywdziłem kogoś? Jeśli tak to przepraszam. Tak cholernie bardzo przepraszam! Nie chciałem, wcale nie chciałem! Chcę tylko odrobiny szczęścia. Wiem, że nie mam szans na szczęście. Jest tylko jedna osoba, która może dać mi radość i wprowadzić kolory do mojego szarego życia. Ale ta osoba jest normalna. Nie jest taka jak ja.

I nigdy nie będzie...

Cóż za ironia. Jedyną drogą do szczęścia jest wyznanie prawdy, ale prawda spowoduję utratę tego szczęścia. To zbyt trudne. Mam tylko dziewiętnaście lat, ale mam wrażenie, że moja psychika jest dużo starsza ode mnie. Czuję się naprawdę zmęczony życiem, a z dnia na dzień to uczucie się pogłębia. Z każdym dniem mój sekret coraz bardziej mnie przytłacza. Ale kto by się tego spodziewał? Kto mógł przypuszczać, że Liam Payne jest gejem.

Tak, jestem gejem...

Nie wierzę, że to napisałem. Sam przed sobą boję się przyznać do mojego homoseksualizmu, a co dopiero przed rodziną, przyjaciółmi czy fanami. A przed nim już na pewno nie. Czy mnie popierdoliło do reszty żeby zakochać się w przyjacielu?

Jesteś skończonym idiotą, zapomniałeś?

Jestem...

I never thought that you would be the one to hold my heart. You came around and you knocked me off the ground from the start.

Nic nie poradzę, że on tak na mnie działa? Jego uśmiech z aparatem ortodontycznym. Głośny śmiech, który nadaje odrobinę barw monotonności dnia. Lazurowe niczym tafla wody tęczówki pełne skaczących iskierek radości i życia. Farbowane włosy, których kosmyki stały każdy w inną stronę. Dorodne, różowe rumieńce na jego wydatnych policzkach. Pełne malinowe wargi, które aż proszą się o pocałunki. Jego wieczny optymizm i hałaśliwość dodają mu uroku. Opiekuńczość z jaką patrzy na każdego z nas. To wszystko składa się na mój ideał. Mój własny, jedyny, niepowtarzalny, perfekcyjny... Nieosiągalny. Kocham to jak jest wrażliwy i jak przejmuje się opinią innych, choć powtarzam mu tysiące razy żeby tego nie brał tak bardzo do siebie.

Zresztą, co ja mogę o tym wiedzieć skoro żyję w kłamstwie, właśnie dlatego, że boję się co powiedzą inni?

Please, call it anything but love.

Kocham jego irlandzki akcent. Kocham sposób w jaki denerwuje się w otoczeniu tłumu i panicznie szuka któregoś z nas żeby złapać się kurczowo ręki, bądź przytulić. Kocham to, że jest wiecznie głodny, że może jeść o każdej porze, a mimo to utrzymuje nienaganną sylwetkę. Kocham to jak się wstydzi, kocham jego nieuzasadnione kompleksy związane z jego ciałem i masą mięśniową której jak mówi nie posiada, co dla mnie jest kompletną bzdurą. Przecież jest wspaniały i tak cholernie idealny! Pisałem to już? On nie może tego nie wiedzieć. Może? Może nie zdawać sobie sprawy ze swojej idealności? Może nie wiedzieć, że wszystkie jego wady, zalety, skłonności, przyzwyczajenia czy nawet kompleksy dają idealną kombinację? To możliwe?

Muszę przestać myśleć, że jest perfekcyjny. Jest nieosiągalny, poza moim zasięgiem i o tym powinienem pamiętać w pierwszej kolejności. Otrząśnij się Payne. Myśl realnie...

Jak mam wytłumaczyć moje kłopoty ze snem? Jak mam wytłumaczyć to że zacząłem palić? Jak mam wytłumaczyć, że zamykam się w pokoju spędzając samotne wieczory na zatruwaniu swojego organizmu? Jak mam wytłumaczyć, że nie jem praktycznie nic? Jak mam wytłumaczyć, że każdego dnia jest gorzej? Jak?

Są chyba tylko dwa słowa mogące wytłumaczyć to co robię... Nieodwzajemniona miłość? Chociaż, może nie. Są trzy takie słowa. Zakazana nieodwzajemniona miłość. Tak to zdecydowanie psuje.

Żyję w strachu, że mój sekret wyjdzie na jaw. Boję się, go dotykać, boję się patrzeć na niego, boję się z nim rozmawiać. Jestem takim cholernym tchórzem! Oddałbym wszystko żeby on czuł do mnie to samo. Wszystko... Fakt nie mam wiele do zaoferowania. Ale jednego jestem pewien. Kochałbym go miłością bezgraniczną. W zdrowiu i w chorobie. Byłbym wierny jak najwierniejszy pies. Aż do śmierci.

Tak, wiem banalne. Ale tylko tyle mogę mu dać. Moje małe, głupie serce. Fakt wiele to nie jest...

I'll give you everything I am. All my broken heart beats. Until I know you understand.

O czym ja myślę? Przecież on nawet by go nie chciał! Liam ogarnij w końcu siebie i swój umysł.

Zapowiada się kolejna nie przespana noc. Kolejny niemy krzyk o pomoc, którego nikt nie zauważy, znowu...

Kolejna noc, która pogłębi mój nikotynowy nałóg i pewnie zacznie kolejny. Idę po butelkę. Otwieram Jacka Danielsa. Upijam łyk. Chcę zapomnieć. Chcę zapomnieć choć na chwilę...

Przepraszam, że zawiodłem... Kolejny raz.


30 listopada 2012

Nobody know. Nobody know, but me, that sometimes crying. If I could pretend that I'm asleep. When my teras start to fall. I peek out from behind thes walls. Nobody know.

Znów zawiodłem...

Dziś mieliśmy udzielić wywiadu dla jakiegoś pisemka dla nastolatek. No właśnie mieliśmy. Ale mnie tam nie było. Dlaczego? Kiedy mieliśmy już wychodzić Harry wszedł do mojego pokoju i znalazł mnie pijanego z papierosem w ustach. Byłem w takim stopniu pod wpływem alkoholu, że nie utrzymywałem się sam na nogach. Już wtedy wiedziałem, że tym razem bez tłumaczenia się nie obejdzie. Chłopcy przełożyli wywiad na inny termin.

Są na mnie źli mimo, że tego nie okazują.

Przy obiedzie panowała kompletna cisza. Czułem tylko spojrzenia na sobie. Tak niewiele, ale czułem się źle. Jak co dzień ostatnio. Kiedy skończyłem jeść, już miałem się zmyć do swojego pokoju by oddawać się swojemu nałogowi, ale zostałem zatrzymany.

- Liam, musimy pogadać.- usłyszałem za sobą głos Louisa. Bez zbędnych pytań o co im chodzi, usiadłem w salonie na fotelu. Jaki sens był w pytaniu ich o to skoro dobrze wiedziałem? Żaden.
- Li, co się z Tobą ostatnio dzieje? Martwimy się.- zaczął Niall
- Nic się nie dzieje. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.- kłamstwa płynęły z moich ust. Ale co miałem powiedzieć? 'Wszystko zajebiście. Tylko jestem gejem i zakochałem się w jednym z was. Już możecie mnie znienawidzić i wywalić z zespołu.'? Wiedziałem, że oni wiedzą, że nie jestem z nimi szczery. Choćby dla tego, że patrzyłem wszędzie tylko nie na nich.
- Zmieniłeś się ostatnio. Zamykasz się. Izolujesz od nas. Palisz, pijesz. Od kiedy Ty w ogóle palisz, co?- ciągnął Zayn
- Od jakiegoś czasu.- udzieliłem dość ogólnej i wymijającej odpowiedzi
- Liam! Powiedz nam o co do cholery chodzi! Nie jesteś sobą ostatnio! Masz jakiś problem? Wiesz, że możesz nam powiedzieć!- Harry pomału irytował się moim zachowaniem. W pokoju zapanowała cisza. Nie chciałem kłamać, więc milczałem. Milczałem, wbijając swoje spojrzenie w jakiś punkt na ścianie. Czułem pytające spojrzenia na moim ciele. Zastanawiałem się nad tym co im powiedzieć.

When you speak to me. I don't resemble, who I was.

- To dość skomplikowane dla mnie samego. Muszę sobie wszystko poukładać i kiedy przyjdzie czas dowiecie się wszystkiego...- powiedziałem pewnym, lecz nieco ściszonym głosem. Nie kłamałem?

Kłamałem... Nigdy się nie dowiedzą.

- Jak chcesz, ale pamiętaj, że zawsze, bez względu na wszystko możesz na nas liczyć, okej?- dorzucił Lou. Kiwnąłem twierdząco głową i poszedłem do pokoju.

Pieprzony tchórz.

Wiem, jestem tchórzem. Ale ja nie chcę stracić tego wszystkiego co mam. Nie w taki sposób. Nie przez to, że jestem inny niż oni. Czemu to musiałem być ja? Dlaczego nie ktoś inny? W mojej głowie z minuty na minutę zamiast odpowiedzi jest więcej pytań. Kolejny papieros. Ale muszę to jakoś poukładać. Zszedłem do kuchni, wziąłem piwo. Znów to robię. Potrzebuję odskoczni do tego. Wiem, że z dnia na dzień jest gorzej. Wiem, że to się nie poprawi. Nie umiem zaakceptować samego siebie, więc nie może być lepiej. Kiedy rano wchodzę do łazienki patrzę w lustro tylko przez chwilę. Nie mogę patrzeć na siebie. Nie umiem utrzymać wzroku na swojej twarzy. To mnie dobija. Idę ulicą i mam wrażenie, że wszyscy dookoła wiedzą. Jakbym miał na czole napisane wielkimi literami 'JESTEM GEJEM', albo 'JESTEM HOMO'. Mam? Nie mam, prawda? To widać? Czy homoseksualizm widać? Czemu teraz mój wewnętrzny głos siedzi cicho? Czemu męczy mnie zawsze kiedy najmniej tego potrzebuję, a gdy jest mi potrzebny to go po prostu nie ma? Czuję, że tracę kontrolę nad samym sobą. Robię, rzeczy, o których jeszcze parę tygodni temu nawet bym nie pomyślał. Ale czy działam wbrew sobie? Nie. Chcę tego, bo potrzebuję przerwy chociaż na te 3 minuty palenia jednego papierosa, czy czas kiedy trzyma mnie alkohol zawarty w butelce piwa. Chcę chociaż chwili, w której sam z siebie nie myślałbym o nim. Czy to tak wiele? Widocznie tak. Jak długo jeszcze będę czekał na ten pieprzony rejs statkiem szczęścia do lepszego jutra? Ale o czym ja mówię, skoro czekam na statek na lotnisku?

Pamiętam jak Zayn kiedyś powiedział, że kochanie kogoś kto Ciebie nie kocha jest jak czekanie na statek na lotnisku. Ma rację. Ja tak się teraz czuję. To boli. Boli tak cholernie.
Znów okazuję słabość. Znów płaczę. 

I feel myself fall.

Każdego życie w pewnym momencie zaczyna przerastać, a przetrwają tylko Ci, którzy mają siłę żeby próbować. Ja jej już chyba nie mam. Wypaliła się. Wypaliła się z dniem, w którym zdałem sobie sprawę, że nie czuję pociągu do płci przeciwnej. Żadnego, ani psychicznego, ani fizycznego. Mam problem z tym żeby przyznać się samemu sobie. Nie potrafię spojrzeć sobie w oczy w lustrze i powiedzieć 'Tak Liam, jesteś gejem'. Nie umiem tak. Brzydzę się samego siebie. Może to głupie i bez sensu, ale kiedy dotknę sam siebie, czuję się źle. Czuję odrazę do własnego ciała, do całego siebie. Czuję wstręt do tego, że gdy idę ulicą i mija mnie jakaś ładna dziewczyna, nie czuję nic. Nawet nie pomyślę o niej, nie skomentuję jej wyglądu w myślach, nic. A kiedy przechodzi obok mnie przystojny chłopak. Od razu do głowy wpada mi myśl w stylu 'fajny miał tyłek'. Naprawdę mnie to przeraża. Czasem myślę, że zaczynam zachowywać się jak dziewczyna. Oczywiście bez obrazy dla pań. Użalam się nad sobą i mam jakiś kompleks niższości przez moją orientację. Ale zauważyłem, że więcej płaczę. Jestem słabszy psychicznie.

Moja podświadomość nie pozwala mi zapomnieć.

W myślach, aż huczy mi od wielkich, świecących na wszystkie kolory tęczy banerów, o treściach zbliżonych do: 'jesteś inny', 'jesteś gorszy', 'zakochałeś się w przyjacielu', 'jesteś pieprzonym pedałem', 'jesteś tchórzem'. Dlatego palę, dlatego zaczynam pić. Kiedy w głowie słyszę szum, nie słyszę tego wewnętrznego czegoś co nieustannie przypomina mi o tym, że muszę w końcu przestać udawać i przyznać się sam przed sobą do swojej odmienności. Jak to brzmi, odmienność? Jakbym się tylko do czubków na oddział zamknięty nadawał. Może i tak jest. A kiedy dym nikotynowy wypełnia moje drogi oddechowe, delikatnie je łaskocząc, czuję taki spokój w środku. Trwa to tylko magiczną chwilę, ale dla mnie to i tak dużo.

Tak, moi nowi przyjaciele?

Usłyszałem ciche pukanie do moich drzwi. Nie byłem z tego powodu jakiś nadmiernie podniecony. Wręcz przeciwnie. Nie odzywałem się. Ale to nic nie pomogło. Po chwili zza uchylonych drzwi zobaczyłem farbowaną głowę Nialla. Ledwo powstrzymałem uśmiech cisnący mi się na usta gdy tylko go zobaczyłem.

Nie mogę tak reagować!

- Mogę?- zapytał, a ja kiwnąłem twierdząco głową.
- Chodź do nas na dół. Robimy maraton filmowy. Wiesz popcorn i te sprawy.- uśmiechnął się
- Chyba nie mam ochoty...- odwróciłem wzrok
- Liam, zawsze robiliśmy sobie takie wieczorki. Nawet jak któryś źle się czuł lub miał zły humor, pamiętasz? To nie było tak dawno. Mam wrażenie, że się od nas oddalasz. Boję się tego Li. Jesteś dla mnie jak brat, tak samo reszta. I kocham Was jak braci. Nie chcę żeby coś się zepsuło.- mówił głosem pełnym troski. Nie zdawał sobie sprawy jaki wewnętrzny ból zadaje mi tymi słowami. Kolejna ironia w moim życiu. On myślał, że podnosi mnie na duchu, a tak naprawdę pogarszał mój stan. Do oczu cisnęły mi się łzy. Musiałem się powstrzymać, przynajmniej raz.
- Nic się nie zepsuje, Niall.- tak trudno było mi wypowiedzieć jego imię.- Ja po prostu chyba nie...
- Dlaczego pijesz i palisz? Nigdy nie lubiłeś takich używek.- zawiesił wzrok na butelce, która stała na biurku.
- Nie wiem. Może próbuję sobie radzić ze stresem.- skłamałem, chociaż może nie. To po części prawda.
- Proszę, Li. Chodź.- pogłaskał mnie po kolanie. Przeszedł mnie dreszcz. Patrzył na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Nie mogłem odmówić.
- No dobra.- uśmiechnąłem się blado i wstałem łapiąc papierosy i zapalniczkę.
- Ej. Ale bez tego.- Niall wyją mi paczkę z dłoni, muskając moje palce swoimi. 

And please don't stand so close to me. I'm having trouble breathing.

Zeszliśmy na dół i spędziliśmy ten wieczór razem, jak dawniej. Śmiejąc się i wygłupiając. Tęskniłem za tym. Tak cholernie tęskniłem. Czułem się dobrze. Jak dawniej.

Mam to zniszczyć mówiąc prawdę? Nie, nie chcę..

Ah. Było dobrze tam na dole. Ale kiedy wróciłem tu do góry, do mojego azylu wszystko wróciło. Jakby moja pamięć wróciła po kilku godzinnej amnezji. Gdyby ona mogła trwać dłużej..

Idę... Biorę tabletkę... Kładę się...Zalewa mnie potok myśli... Zas


1 grudnia 2012

I've been roaming around, I was looking down at all I see.

Wywiad...

Tak, kiedyś zdecydowanie to lubiłem. Sprawiało mi to przyjemność. Ale tak było kiedyś. To był jeszcze ten stary Liam Payne. Ten nowy woli zacisze własnego pokoju pogrążone w papierosowym dymie, zakroplone odrobiną alkoholu i udekorowane natłokiem myśli. Epickie, prawda? Zaczynam zastanawiać się nad tym, czy nie znaleźć sobie przypadkiem czystej przestrzeni do zabrudzenia. Mój azyl bowiem jest przesiąknięty problemami, koszmarami i uzależnieniami już do granic niemożliwości. Ale gdzie miałbym go szukać? Jak się wyprowadzę od chłopaków to zawalę wszystko bo nie dam rady się kontrolować. Zamykać się w łazience na całe wieczory? Zabiliby mnie. Może było by lepiej...

Chciałbym znów znaleźć się tam gdzie miałem wybór. Tam gdzie mogłem jeszcze temu wszystkiemu zapobiec. Sprawić, że teraz byłbym szczęśliwy. Byłbym normalny. Kiedy to się zaczęło? Sam nie wiem. Ale bardzo chciałbym to zmienić. Oddałbym naprawdę wiele, żeby mieć możliwość zmiany tego co jest we mnie najgorsze. Tak, moja orientacja dla mnie to jest jeden wielki koszmar z którego pragnę się obudzić, choć dobrze wiem, że nie mogę. To dobijające. Powiedzmy, że to takie moje marzenie z kategorii; nie możliwe do spełnienia. Sam uważałem że marzeń nie odkłada się na półkę, nawet tych najniemożliwszych. Teraz jednak uważam że należy to robić. Po co zaprzątać sobie myśli czymś co jest nie możliwe?

Gdyby to było takie łatwe.

Nie umiem tak po prostu wyrzucić go z myśli. Nawet jak bym chciał. Ale nie chcę. Mam niewyobrażalny mętlik w głowie. Myślenie o nim tak cholernie boli, pali wręcz moje serce, ale kiedy nie myślę o nim to czegoś mi brakuje. Tak jakby części mnie nie było.

Czemu to jest takie trudne?

Męczę się. Jestem trzeźwy. Nie mam papierosów. Nic mnie nie odciąga od myślenia. Nic nie powstrzymuje nienawiści rosnącej we mnie. Nienawiści do czego? Do siebie. Najchętniej zrobił bym coś sobie, żeby mieć święty spokój. Ale nie mogę. Boję się. Znów tchórzę. Mam ochotę przywalić głową w ścianę, zacząć krzyczeć, albo wyżyć się w jakikolwiek inny sposób. Ale nie mogę. Chłopcy nie mogą nic usłyszeć. To by znaczyło kolejną niekorzystną rozmowę. A tego nie chcę. Musze coś ze sobą zrobić.

Która godzina?

01:38. Wszystkie sklepy w okolicy zamknięte. Nie wytrzymam w domu. Muszę wyjść...

Park. Ławka pod latarnią. Nikt nic nie słyszał, nikt nic nie wie. Nikt mnie nie widział. Nikogo nigdzie nie ma. Jestem sam. Zupełnie. Ciągle się tak czuję. Jakbym był sam w świecie pełnym ludzi. Ludzi którzy nie wiedzą, nie rozumieją mnie. Sam nie rozumiem. Gdzie popełniłem błąd? Dlaczego taki się stałem? Wszyscy mówią, że powinienem być szczery wobec przyjaciół.

Przyjaciel- osoba, która jest. Jest bez względu na wszystko i zawsze zrozumie. Można jej powiedzieć o wszystkim. Akceptuje Twoje wady, a nawet najbardziej je w Tobie kocha, bo nadają Ci tej specyfiki, której inni nie mają.

Ale nikt nie chciałby przyjaźnić się z kimś kto jest taki jak ja. Oni są szczęśliwsi nic nie wiedząc. A ja..?

Ja też jestem szczęśliwszy kiedy oni nie wiedzą.

Mój nałóg daje o sobie znać. Brakuje mi zapachu nikotyny i dymu niosącego się równomiernie po moim organizmie, zatruwając go stopniowo, ale jednocześnie dając chwilową ulgę od problemów. Czuję się wyobcowany. Taki inny.

Czy inny znaczy gorszy? W moim przypadku tak. I to dużo gorszy. Nie normalny wręcz. Nie długo przestanę dawać sobie radę sam ze sobą. Moje psychika stanie na granicy, a ja trafię do psychiatry. Portale plotkarskie będą huczeć. Już widzę te nagłówki: 'LIAM PAYNE Z POPULARNEGO BOYSBANDU ONE DIRECTION KORZYSTA Z USŁUG PSYCHIATRY- CZY ZWARIOWAŁ? A MOŻE SŁAWA GO PRZEROSŁA'. Pięknie to wygląda, czyż nie? Nie dość że sam dla siebie jestem problemem to jeszcze przysporzę ich chłopakom? Nie mogę tego zrobić. To ja miałem się nimi opiekować. Być dla nich starszym bratem, a nie oni dla mnie. To ja miałem pomagać im rozwiązywać ich problemy, a nie odwrotnie. Ja miałem ich wspierać, a nie obarczać swoimi problemami. Kolejny dowód jak jestem sałby i...STOP!

Przestań się nad sobą użalać Payne!

Potrzebuję kogoś kto wypłaciłby mi siarczysty policzek żebym się otrząsną z tego... czegoś. Nawet nie umiem tego nazwać. Można się otrząsnąć z gejostwa? Po raz kolejny nie wierzę że, pisząc to mam na myśli siebie. Jakoś nie umiem oswoić się z tą informacją. Chyba nigdy tego nie zrobię. Nawet mimo faktu, że zauro... zakochałem się w chłopaku. To nie jest zauroczenie. Jestem tego pewien. Nigdy wcześniej moje ciało nie reagowało tak na czyjąś obecność. Kiedy Niall stoi obok mnie mam problemy z równomiernym, normalnym oddychaniem, ręce mi się pocą. Z moich ust nie wypływa żadne w miarę sensowne zdanie, bez wcześniejszego usilnego przemyślenia. A myślenie nad tym co powiedzieć jest trudne gdy pewien blondyn robi zamieszanie w mojej głowie. Zamieszanie to mało powiedziane. Jak powiedzieć, zamieszanie, ale bardziej? Nie wiem. Ale jeśli jest takie słowo to idealnie by pasowało. Czasem łapię się na tym, że coś robię, przynajmniej jestem święcie przekonany że tak jest, a tak naprawdę jestem w połowie czynności i stoję lub siedzę w bezruchu. Dlaczego tak jest? Bo myślę o nim. Cały czas. Chyba, że się upiję, albo wypalam papierosa za papierosem. Wtedy jest jakoś lżej.

Jest noc, godzina 03:14, siedzę na ławce w parku, co jakiś czas zapisuję coś w pamiętniku. To nie brzmi wcale jak napisane przez chłopaka. No, mamusia zawsze mi mówiła, że jestem wrażliwszy od innych chłopców w moim wieku.

Mamo gdybyś wiedziała co się z tym wiąże nie cieszyłabyś się tak.

To śmieszne... Jestem zmęczony, zmęczony tym wszystkim co mnie otacza. Mam dość szarości mojej egzystencji. Brakuje mi tych wszystkich kolorów z przed paru tygodni. Brakuje mi starego Liama. Brakuje tej radości z życia. Czuję się jakbym się zestarzał o parędziesiąt lat przez okres zaledwie dwóch miesięcy od kiedy się zorientowałem kim jestem.

Jakie życie jest niesprawiedliwe. Znów się użalam, ale muszę. Dlaczego stałem się kimś, kim nigdy nie chciałem się stać?

Życie jest jak róża. Jedni żyją na miękkich, aksamitnych płatkach o krwisto czerwonym odcieniu, często karmiąc się krzywdą innych, w swoim egoistycznym świecie. Pełni perspektyw na zbliżający się czas, nieprzyjmujący się niczym. A ściany ich domów pokryte są lustrami, dlaczego? Bo widzą tylko siebie. Ale są też tacy którzy żyją na łodyżce rośliny. Życie pełne nadziei i spokoju, ale nie zawsze. Bo przez ich codzienność przeplatają się ostre kolce rzeczywistość, które nie pozwalają zapomnieć o tym że nie zawsze jest łatwo, że w życiu są nie tylko te dobre momenty, ale też przykre, złe i smutne, które trzeba przetrwać. Po burzy zawsze świeci słońce. Tak przynajmniej mówią.

Gdzie ja jestem na tej róży życia?

Zdecydowanie na tym fragmencie łodygi usianym malutkimi brzytwami przypominającymi o tym że to prawdopodobnie najgorszy okres mojego życia. Rozglądam się i nie widzę końca cierniowego pola. Nie widzę, bo go nie ma, czy może dlatego że nie chcę go zobaczyć?

Kiedy człowiek jest zakochany jego serce przypomina taflę wody. Dotychczas spokojna, niczym nie zmącona lazurowa powierzchnia dająca ukojenie kiedy wsłuchiwało się w jej spokojny rytm zmienia się we wzburzoną i niebezpieczną, pełną strachu i niepewności. Ale nic nie można z tym zrobić. Ta woda sama sobie pozostawiona, jakimś naturalnym sposobem musi znów znaleźć spokój i odzyskać przejrzystą powierzchnię. Dlaczego tak jest? Bo kiedy my zaczynamy jej w tym pomagać wzburza się jeszcze bardziej, pozostawiając większe blizny.

Czytając to co piszę dopiero widzę jaki mam bałagan w myślach. Ale to dla tego, że trudno się żyje i normalnie funkcjonuje z myślą że nie mogę żyć bez kogoś kto beze mnie świetnie sobie radzi i że potrzebuję kogoś, kto nie potrzebuje mnie. 

I feel so tired, but I can't sleep.

Nie mam już sił żyć na pokaz. Udawać, że jest dobrze kiedy nie jest. Już nigdy nie będzie.

Uratujcie mnie od samego siebie...

_____________________________________________

Jest jedynka. To najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam na jakiegokolwiek bloga. Jestem z niego nawet zadowolona. Mam nadzieję, że Wam też się podoba. Enjoy. xx 

Maaluutkaax33

czwartek, 12 lipca 2012

0. Silent shout for help

28 listopada 2012

Tajemnica...
Część naszego życia spowita mgłą kłamstwa i obłudy.

Właśnie tak to rozumiem.

Ale czy przez to sam nie stawałem się fałszywym człowiekiem? Czy ukrywanie prawdy dla dobra własnego i ogółu to kłamstwo?

Tak. Kłamstwo jest kłamstwem.

Czy naprawdę chroniąc przyjaciół stałem się zły? Czy bardzo się zmieniłem?

Nie, chronienie przyjaciół nie jest złe. Ale Payne do cholery, Ty chronisz samego siebie! Egoistycznego dupka z tajemnicą. Zmieniłeś się, ale coraz gorzej wychodzi Ci ukrywanie tego.

Tak właśnie postrzegam samego siebie.

Czy to, że nie umiem już spojrzeć na siebie w lustrze znaczy, że muszę ze sobą skończyć? Czy to, że najchętniej napluł bym sobie w twarz znaczy, że jestem nikim?

Nie, nie możesz tak po prostu się usunąć. Musisz teraz ponieść konsekwencje, musisz zobaczyć co przyniosły Twoje tajemnice. Musisz cierpieć oglądając skutki swoich czynów. Tak, jesteś nikim. Stoczyłeś się upadając na samo dno, albo jeszcze niżej. Zatraciłeś samego siebie w spirali drobnych oszustw. Ale czego się nie robi by utrzymać tajemnicę, prawda?

Co bym zrobił gdyby to wyszło na światło dzienne? Jak to wszystko by się skończyło?

Uciekł byś Payne. Uciekł byś i schował się jak małe dziecko. Bawił byś się w chowanego z całym światem. Bo jesteś tchórzem! Koniec? Dla Ciebie to tylko jedno. Skończyć swój marny, zakłamany żywot. Jesteś zbyt słaby żeby móc odbić się od dna na którym wylądowałeś. Twoja tajemnica jest kamieniem, który każdego dnia ciągną Cię ku dnu oceanu Twoich błędów. Ale Ty nie potrafiłeś wyrzucić kamienia i wypłynąć na powierzchnię. A teraz już na to za późno. Za daleko zabrnąłeś. Kurczowo trzymasz się swojej kotwicy, pogrążając z dnia na dzień bardziej.

Nie wierzę, że da się bardziej. Potrzebuję pomocy..

Nie, na pomoc już za późno.

_____________________________________________________

Jest prolog. 
To opowiadanie będzie pisane bardziej jako pamiętnik, stąd te zmiany czasów. Będą się pojawiać apostrofy. Może to być trochę zagmatwane, ale liczę, że Wam się spodoba. Teraz najważniejsze pytanie. 

CZY JEST SENS KONTYNUACJI TEGO?

Maaluutkaax33

Bohaterowie


Liam James Payne 19 l. ur. 29 sierpnia 1993


Niall James Horan 19 l. ur. 13 września 1993


Zayn Javadd Malik 19 l. ur. 12 stycznia 1993


Louis William Tomlinson 20 l. ur. 24 grudnia 1991*


Harry Edward Styles 18 l. ur. 1 lutego 1994

 * akcja rozgrywa się w tym roku, ale w większej części jest przed 24.12 więc dlatego jest 20.